Paweł Łęski Paweł Łęski
464
BLOG

Wernyhora, fikcja czy prawda? 10

Paweł Łęski Paweł Łęski Kultura Obserwuj notkę 3

 Wernyhora fikcja czy prawda? 10

Część krytyków zastanawiając się nad opowieścią Wernyhory o rzezi, uważa, że całe opowiadanie tworzy obraz pogmatwany i amorficzny. I z tego punktu wychodząc  udowadnia, że nie brał on udziału, ani nie był świadkiem żadnej rzezi. Gdy wychodzi się tylko z takiego założenia, rzeczą gruntownie niesłuszną  jest takie twierdzenie. Chyba właśnie trudności w tworzeniu scalonego, konkretnego obrazu występują w opowiadaniach ludzi, którzy przeżyli coś równie strasznego jak Wernyhora. Wynika to z wielu przyczyn. Podstawową jest napięcie psychiczne, jakie uzyskuje opowiadający, gdy przypominają mu się jakieś wstrząsające wydarzenia. Już owo napięcie sprawia, że gubi się w opowiadaniu. Drugą przyczyną jest nawał informacjji, jakie chce przekazać; wiele istotnych rzeczy działo się w tym samym momencie, relacjonujący chce do każdej rzeczy ustosunkować się, chce przekazać swoje refleksje i stan emocjonalny, który w tym momencie był jego udziałem. Po trzecie, gdyby rozpatrywać to z punktu widzenia medycznego, to u chorych, którzy przeżyli szok na skutek jakiegoś wydarzenia zdarza się, iż w momencie retrospekcji szok powraca, a wraz z nim mała komunikatywność tych osób.
Jeśli odstąpimy od lektury "Wesela", zaś zagłębimy się w historię, to z niej niezbicie wynika, że Wernyhora był świadkiem opisywanych wypadków. Przecież Wernyhora, jako postać historyczna, związany jest ściśle z walkami Konfederatów Barskich. O czym Wyspiański wiedział. Argumentów, że chodzi tu być może o Konfederatów Barskich należy szukać w wierszu:
"Kiedy ojce klną na synów
Kiedy syny przeklną ojca"
Dwuwiersz ten świadczy o tym, że chodziło o jakąś walkę bratobójczą. Nie należy krytykom odbierać przy tym słuszności, iż gość opis rzezi znał werbalistycznie z lektury Słowackiego. Nie świadczy to jednak, że   "Dziad z lirą" nie był świadkiem opisywanych zdarzeń, lecz jeszcze raz do chęci odwołania się do tradycji romantyzmu. Część krytyków, co z naszej perspektywy może wydawać się zabawne, domaga się przy każdej okazji niezwykłaj logiczności od Wernyhory, poleceń mogących mieć od razu zastosowanie w powstaniu narodowym. Jeżeli byśmy chcieli te wskazania potraktować serio, Wernyhora przestałby spełniać funkcję symboliczną, ale stałby się logicznie myślącym człowiekiem, który musiałby wskazać Gospodarzowi drogę rozwiązania konkretnych problemów a więc m.in. jak przerzucić broń dla powstańców, kto ma stanąć na czele powstania, jaki regulamin przyjąć w wojsku - rosyjski czy austriacki... itd. Brak logiczności i pogmatwanie krytycy tłumaczą chęcią otumanienia Gospodarza, dzięki czemu Wernyhora mógłby wprowadzić w życie swoją szatańską myśl - sprowadzenie na manowce sprawy polskiej. Wernyhora więc według nich reprezentuje siły diabelskie.
Komentatorzy nieprzychylni tym teoriom, uważają, że nie może być on zwiastunem zła, gdyż występuje w imieniu odrodzenia się państwowości polskiej i do niej nawołuje przez co spełnia funkcję pozytywną. Odwołajmy się do legendy o Wernyhorze. Był on twórcą przepowiedni o upadku i zmartwychwstaniu Rzeczpospolitej, przepowiedni szczególnie utrwalonej w okresie porozbiorowym. W momencie, gdy pierwszy człon przepowiedni już się spełnił, naród zaczyna łączyć Wernyhorę bardziej z drugim członem. A więc, gdy w literaturze pojawia się Wernyhora jest on symbolem odrodzenia, gdy pojawia się z poleceniem "czynu" jest tojednoznaczne z niedalekim zmartwychwstaniem Polski. To, że towarzyszy jego poleceniom brak jasności, wydaje się być przywilejem wszyskich wróżbitów. I będą te myśli miały charakter "niemrawy", będą to "sprzeczności zatrute i paralityczne", jeżeli będziemy na nie patrzeć powierzchownie. Odbierzemy wieloznaczność słowom wieszcza to zubożymy symboliczną wymowę jako postaci dramatu. Słowom, które (o dziwo!), jak to w siedemnaście lat później okazało się, w dużym stopniu sprawdziły się. Upatrywał Wyspiański niepodległości od strony "traktu krakowskiego" i stamtąd się doczekał. A zauważył to A.Wajda w swoim "Weselu" przebierając Wernyhorę w mundur Naczelnika.
Jak uniwersalnym może stać się dramat, w którym do końca nic nie jest powiedziane definitywnie, w którym można doszukać się analogii do sytuacji historycznej, a każde słowo dramatu może być interpretowane na różne sposoby świadczy fakt, że właśnie rozkazy-polecenia "Pana z lirą" były tłumaczone na różne sposoby, nie tylko przez krytyków literackich, filmowców, historyków ale i polityków. "Pomówmy o przymierzu" - dla wielu krytyków jest jasne, że musi w tym wypadku chodzić o przymierze szlachty z ludem. Otóż właśnie - nie, znalazło się wielu, którzy wychodząc z założenia, że Wernyhora jest Ukraińcem, myśleli, że tu chodzi o federację Polski z Ukrainą. Jakże ta myśl zgadzałaby się z polityką prowdzoną przez niektóre grupy społeczne państwa, a później partie i wreszcie konkretnych ludzi. Hasła, które i dziś nie tracą na aktualności. Nawet charkteryzacja Wernyhory na Piłsudskiego w filmie Wajdy, pamiętając o kresowym rodowodzie Naczelnika i związkach z Petlurą, wbrew być może samym intecjom reżysera, ma wydźwięk wieloznaczny.
Za traktowaniem "Pana Dziada" jako symbolu zmartwychwstania, a więc nie jako "śmiechu", a jeżeli "grzechu" to tylko naszej dumy narodowej, jest sam Wyspiański. Przykład jego odnajdziemy w rapsodzie Wyspiańskiego "Wernuhora":
"Ręce mam wolne, a usta mam czyste
Mogę im śpiewać chwały wiekuiste
A wokół wszystko umarło"
Właśnie "chwały wiekuiste" mają oznaczać przepowiednie tyczącą się zmartwychwstania Polski. Pzepowiednię, która żyła w narodzie mimo, że "wokoło wszystko umarło". O tej przypowiedni mówi także ten dwuwiersz:
"Widziałem jako są w uwięzi dusze
I Zakrzyknąłem trzykroć więzy skruszę"
"Więzy skruszę" mazawołać Wernyhora, a więc ma przynieść Polsce odrodzenie. Ma wyrwać ją "z długiego snu".
Zainteresowanie krytyki związane było nie tylko z samym Wernuhorą, ale także i przedmiotami - symbolami, które z nim się łączą. Najważniejszym był oczywiście "złoty róg" i czynniki, które determinują jego funkcje. A nawet, wg Życzyńskiego, krytycy sprowadzają problem Wesela do satyry na te czynniki, które wpływają na utratę złotego rogu. Zwolennicy teorii o szatańskości Wernyhory np. Łada Cybulski widzieli w złotym rogu pokusę diabelską, hasło, które poprzez przedwczesność doprowadzić ma do rozpadu narodu, lub hasło przebrzmiałe, mogące doprowadzić do tego samego. Ciekawy komentarz złotego rogu przedstawił St. Kotowicz w "Syntezie i analizie "Wesela"". W interpretacji wyszedł od legendy o Wernyhorze, a złoty róg wplótł w tą legendę. "Złoty róg" ma być symbolem przepowiedni Wernyhory, myślą, którą kiedyś wypowiedział, a teraz przekazuje ją pokoleniu Gospodarza, aby ją wprowadzić w czyn; i tej "Myśli Rycerny Głos spotężni narodowego ducha i otworzy mu oczy na prawdę jego przeznaczenia". Odmiennie definiuje złoty róg ksiądz Jan Pawelski. Interpretacja ta być może wynika z filozofii, jaką ze względu na powołanie wyznawał. O ile większość komentatorów poszukiwała synonimu złotego rogu w kręgu słowa "hasło", jeżeli uważali, że siła złotego rogu płynie z zewnątrz, że jest ona podporządkowana naszej woli, to Pawelski w swojej egzegezie stwierdził, że złoty róg jest w nas samych, a spełnienie się jego przeznaczenia uzależnione jest od naszej woli. Złoty róg to nasz duch narodowy, bez którego nie jest możliwe powstanie. Na powstanie składają się dwa czynniki - siła materialna: "Kosynierzy", lud występujący w dramacie i duchowa - złoty róg, bez którego istnienia powstanie nie jest możliwe. Bo tylko on może masy ludowe poruszyć do czynu.
c.d.n.     

 

There have been many comedians who have become great statesmen and vice versa.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura