Paweł Łęski Paweł Łęski
240
BLOG

Chciały żyć

Paweł Łęski Paweł Łęski Kultura Obserwuj notkę 5

Chcieliśmy żyć. Powstanie i Medycyna
"W drzwiach stanęła pielęgniarka z małą białą flagą. Weszliśmy do środka z nastawionymi bagnetami. Ogromna hala z łóżkam...i i materacami na podłodze. Wszędzie ranni. Oprócz Polaków leżeli tam ciężko ranni Niemcy. Prosili, żeby nie zabijać Polaków (…). Ale za nami biegli już dirlewangerowcy (...). SS-mani rozstrzelali wszystkich rannych. Rozwalali im głowy kolbami. Niemieccy ranni krzyczeli i płakali. Potem dirlewangerowcy rzucili się na siostry, zdzierali z nich ubrania. Nas wypędzili na wartę. Słychać było krzyki kobiet"
- tak Powstanie Warszawskie opisywał jeden z Niemców.
Bohaterka obrazu "Wygrane życie łączniczki", Bojarska nie żyje. Dzięki filmowi dokumentalnemu pozostała w pamięci nie tyko najbliższych. Inni żołnierze AK, świadkowie martyrologii, których gehenna powinna pozostać w zbiorowej pamięci, odchodzą w zapomnieniu. Zaskakiwani jesteśmy wynikami badań, sondaży opinii, przeprowadzanych wśród młodzieży. Z czegoś one wynikają.
Nie było nas stać od uzyskania niepodległości, w sposób wystarczający, na zgromadzenie materiałów wideo, dokumentujących wspomnienia żołnierzy podziemia. Teraz może już jest za późno. Oddając pola nieprzychylnym środowiskom, nie udało się zrównoważyć tych wszystkich zakłamanych produkcji filmowych, artykułów prasowych, książek, które powstawały od 1945 roku i powstają do dziś. Filmowa Fundacja AK ściga się nie tylko z czasem. Przy jak mawia klasyk, braku trzech rzeczy, wyprodukowała dwadzieścia parę dokumentów, w ramach których zarejestrowano wypowiedzi sporej ilości świadków martyrologii. Ale czy to wystarczy? ( spoza zaciśniętych zębów). Chwała wszystkim za wysiłek, za wsparcie tych projektów, szczególnie finansowe, ale czy mamy czyste sumienie, gdy skąpo gospodarujemy na nie funduszami a hojnie na wątpliwe artystycznie, żałośnie odbrązawiające filmy, tworzące antypolskie artefakty, w których z ofiar stajemy się katami?
" Chcieliśmy żyć. Powstanie i Medycyna'" to szósty film pośród 27 realizacji Filmowej Fundacji AK, który wyszedł spod ręki Marka Widarskiego i operatora Grzegorza Borowskiego, nagrodzonych wcześniej Złotą Szablą podczas Festiwalu Filmów Historycznych i Wojskowych za "Wygrane życie łączniczki". Tym razem bohaterami opowieści podzielonej na trzy części; NADZIEJA, BÓL , ŚMIERĆ, staje się kilka osób spośród 500 lekarzy, tysięcy pielęgniarek i sanitariuszek biorących udział w powstańczych walkach. Film korzysta ze zdjęć archiwalnych: Die Deutsche Wochenschau, Kroniki Filmowej Generalnej Guberni, filmów powstańczych, mało znanej ikonografii a wszystko uzupełnione jest aktualnymi zdjęciami miejsc w Warszawie, o których tyczy się narracja.
Opowieść zaczyna się w 1939 roku, gdy niektórzy z nich mieli po kilkanaście lat. Czasy szybkiej młodości. Nauczanie na tajnym wydziale medycznym Uniwersytetu Warszawskiego, w małych grupach pod opieką najwybitniejszych polskich profesorów jak prof. Orłowski. Praca w prosektorium by jak najszybciej zdobyć umiejętność działań praktycznych. Później Powstanie, dla jednych NADZIEJA, dla innych bezsens, lecz gotowych zakosztować męki, kolejny raz w historii przejść przez piekło. Przygotowywanie szpitali i punktów opatrunkowych. Oprócz przejętych obiektów, przystosowanych do działań medycznych były i takie, które mieściły się w szpitalu psychiatrycznym, jak szpital Jana Bożego, w którym pensjonariusze, w wyniku działań wojennych, zostali pozbawieni opieki, kościołach, a bywało, że i, nie pojmując wisielczego humoru tego życia, w domu publicznym. Później ciężka praca, operacje dokonywane przy świecach, na maskach samochodów. Chirurdzy, choć wyczerpani, operujący bez przerwy po trzy doby. Trudne miłości, gdy skazany na amputacje nóg Powstaniec prosi pielęgniarkę o rękę, ona oświadczyny przyjmuje. Gdy śmierć zbiera swoje żniwo z fortepianu pozostawionego na podwórku ul. Stawki rozbrzmiewa „Rewolucyjna” Chopina. Dawna muzyka, jej nieskończona godność i świętość wzbudza uniesienia, zachwyt i entuzjazm Powstańców. Na szpitale znajdujące się w gmachu Pałacu Raczyńskich przy ulicy Długiej 7, w kościele oo. Dominikanów pod wezwaniem św. Jacka, Niemcy zrzucają bomby z opóźnionym zapłonem. Rozkołysane sklepienia, niesamowicie ożywione chybotliwym blaskiem wybuchów. Ranni przyciśnięci marmurowymi kolumnami. Ogarnia ich fala BÓLU, ale jak mówi jedna z bohaterek nie ma takiego bólu, który nie można przetrzymać. Później decyzje personelu o pozostaniu z rannymi, których nie można ewakuować kanałami. Ciężkie decyzje, gdy po rzezi na Woli, już wiadomo na co stać hitlerowców. Szybka zamiana szpitali wojskowych na cywilne. Masakra, która ma miejsce 2 września 1944 roku. Jej ofiarą pada blisko 1000 rannych jeńców, 7 tysięcy osób cywilnych. Mordowni członkowie personelu medycznego. Powstańcze sanitariuszki, ranne pacjentki padają ofiarą gwałtów. Ktoś uruchamia adapter, słychać hymn "Jeszcze Polska..." Nagle do oczu napłynęły łzy. Płonący ranni. Człowiek, gdy płonie wykonuje nieskoordynowane ruchy. Zapach słodkiego, ciężkiego dymu ciał ludzkich. Ale jest i żołnierz niemiecki, który uprzedza, że szpital będzie podpalony i doradza ucieczkę. Granaty, broń maszynowa. Masowe mordy. Krzyk rannego: "siostro ratuj!".
Bohaterowie długo nie nauczą się śmiać. Posługując się pewnego rodzaju mechaniką samobójstwa, zamiast skazać się na karę długiego życia, stwierdzą, że ważniejsze od ŚMIERCI jest zachowanie godności.
Kapitulacja. Nie można uniknąć patosu. Przypominają się słowa Staszica zapisane na frontonie wejścia do szkoły podstawowej przy ul. Noakowskiego: „upaść może i naród wielki, zginąć tylko nikczemny”. Sławne to słowa i sławne zdjęcia, gdy karnie, w sposób zdyscyplinowany jak na paradzie, czwórkami, budząc podziw niemieckich żołnierzy, Powstańcy opuszczają Warszawę. Zupełnie inaczej niż Niemcy w Berlinie w maju 1945. W ich rzeczywistości, historii, polityce rola ducha była żałosna.
W tym samym czasie, wśród mordów, gwałtów i grabieży oddziały niemieckie wypędzają ze Starówki ocalałą ludność cywilną, która jest kierowana do obozu przejściowego w Pruszkowie. Trafia tu w pierwszych dniach września blisko 75 tysięcy uchodźców z różnych dzielnic Warszawy. Z Pruszkowa większość mieszkańców Starówki zostaje po pewnym czasie wywieziona do niemieckich obozów koncentracyjnych. Każdy z przypadków jest indywidualnym dramatem. Tak moja Mama w swoich suchych relacjach zawartych w pamiętniku wspomina ten czas:
"W roku 1944 15 lipca wysłano nas z bratem na wakacje do Latowicza. Powstanie wybuchło 1 sierpnia 1944 roku. Z Powstania Warszawskiego, ze Starówki, Rodzice zostali wywiezieni początkowo do obozu w Pruszkowie. Tu jako pracownik miejski, ojciec miał możliwość opuścić obóz, ale sam bez Matki. Pozostał z Matką. Myślał pewnie, że będą razem, że będą wzajemnie się wspierać. Niestety, on został wywieziony do obozu niemieckiego we Flossenburgu, gdzie zmarł. Matka kiedyś spotkała mężczyznę, czy też on przyszedł ją powiadomić o ostatnich chwilach życia Ojca. Opowiadał, że widział go w ostatnich dniach wojny. Mówił, że był tak wycieńczony, że nie opuszczał już pryczy. Zmarł zaraz po zajęciu obozu przez Anglików, kiedy to dostarczono więźniom jedzenie. Może by przeżył, gdyby zamiast jedzenia zabrano go do szpitala. Nic bliższego nie mógł powiedzieć. Nie widomo dlaczego nie schodził z pryczy? Czy go bito? Czy przeprowadzano na nim eksperymenty? Szkoda, że nie miałam możliwości pojechania do obozu. Teraz, kiedy Polska weszła do Schengen, te możliwości są, ale ja już jestem stara i mam ciężko chore serce."

There have been many comedians who have become great statesmen and vice versa.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura